Brudasek Gerwazy

- Co się tam dzieje? Dzieci, przepuśćcie mnie, proszę!

Pani Kowalska, nauczycielka języka polskiego, siedząc w pokoju nauczycielskim, usłyszała hałas na korytarzu szkolnym i postanowiła sprawdzić co jest jego przyczyną, chociaż hałas na korytarzu szkolnym, podczas przerwy między lekcjami, nie powinien jej dziwić. A jednak intuicja podpowiadała jej, że tym razem, wydarzyło się coś, co wymaga interwencji nauczyciela.

Nie myliła się. Kiedy udało się jej przedrzeć przez grupkę dzieci głośno śmiejących się i skandujących – brudas! – śmierdziel!, ujrzała dwóch chłopców z najstarszej klasy popychających dużo młodszego ucznia i przedrzeźniających go – umyj się brudasie! – nie masz w domu mydła?

- Zostawcie go, natychmiast! Stanowczym głosem zareagowała nauczycielka.
- Ale proszę pani, od niego śmierdzi cały korytarz, nie da się przejść, argumentował jeden z chłopców.
- Nie będę dwa razy powtarzać, proszę się rozejść, za chwilę będzie dzwonek, idźcie do swoich klas.

Ledwo skończyła mówić rozległ się dzwonek i dzieci niechętnie zaczęły opuszczać korytarz.

- A wy, panowie, zwróciła się nauczycielka do uczniów, którzy wywołali całe zamieszanie, zgłosicie się po lekcjach do pani dyrektor i wytłumaczycie swoje zachowanie.
- Ale przecież on…
- Nie dyskutujcie ze mną, podyskutujecie z panią dyrektor, zresztą nie ma teraz na to czasu, jest już po dzwonku, idźcie na lekcje.

Chłopcy lekceważąco spojrzeli ostatni raz na skulonego w kącie ucznia, którego przed chwilą popychali i wyzywali, i poszli do swojej klasy.

- Wstawaj Gerwazy. Tak masz na imię, prawda?
- Tak.
- Nic ci nie zrobili? Jesteś cały?
- Nie, nic mi nie jest.

Pani Kowalska dobrze znała Gerwazego, chociaż nie miała z nim zajęć. Dwa lata wcześniej zmarł jego tata i od tamtego czasu rodzinę utrzymuje tylko mama, która sprząta w jednym z większych zakładów produkcyjnych w mieście. On jest najstarszy z rodzeństwa. Prócz niego jest jeszcze młodszy brat i dwie siostry.

- Ci chłopcy postąpili bardzo nieładnie. Myślę, że po rozmowie z panią dyrektor zmienią swoje postępowanie. Jaką masz teraz lekcję?
- Geografię, odparł Gerwazy.
- Wiesz co? Faktycznie masz pobrudzone ubranie i ręce. Może pójdź do łazienki i się umyj, uczesz, a ja usprawiedliwię twoje spóźnienie u pani od geografii, dobrze?
- Dobrze. Proszę pani… Zaczął Gerwazy, dziękuję, że mi pani pomogła.
- Nie ma za co. Szkoła to nie miejsce na takie wybryki. Będą musieli ponieść konsekwencje swojego zachowania. Myślę, że prócz rozmowy z panią dyrektor, czeka ich też rozmowa z rodzicami, którzy na pewno zostaną wezwani do szkoły i poinformowani o całym zdarzeniu.
- Proszę pani… ja biegłem do szkoły, bo nie chciałem się spóźnić i chyba się trochę spociłem…
- Powinieneś wcześniej wstawać, by zdążyć na czas się wyszykować i bez pośpiechu przyjść do szkoły.
- Ale ja wstaję codziennie bardzo wcześnie, o piątej rano, tylko…
- Tak wcześnie? I spóźniasz się do szkoły? Nauczycielka nie kryła zdziwienia.
- Muszę pomagać mojej mamie. Sprząta w nocy w zakładzie, tym włókienniczym i rano musi przenosić ciężkie worki ze śmieciami, a ma chory kręgosłup i z trudem się porusza. Nie chcę by coś się jej stało, dlatego jej pomagam. Nie zawsze zdążę się umyć i przebrać, przed pójściem do szkoły, a jeszcze jak muszę biec, by się nie spóźnić, to często się pocę… Przepraszam, obiecuję, że będę się starał nie przychodzić do szkoły prosto z pracy, od mamy. Od jutra będę wstawał pół godziny wcześniej, niż dotychczas i powinienem się wyrobić, może nawet zdążę zjeść śniadanie. Mama zawsze wieczorem szykuje nam śniadanie, ale nie zawsze mam czas je zjeść.
- Idź Gerwazy do łazienki, a później na lekcję geografii. Ja idę uprzedzić panią, że się spóźnisz, powiedziała i odwróciła głowę, by nie zauważył łez, które w jej oczach się pojawiły…

Gerwazy dotrzymał słowa i przychodził już do szkoły zawsze czysty, umyty. Dzieci przestały przezywać go brudasem. Tylko jego oczy się nie zmieniły. Nadal były podkrążone, opuchnięte. Takie oczy mają osoby niewyspane, zmęczone. I, choć to wydaje się niemożliwe, w tych okolicznościach, jest dobrym uczniem. Chce zostać lekarzem i postanowił sobie, że jak dorośnie nie pozwoli swojej mamie tak ciężko pracować.

Gerwazy się zmienił, pomimo tego, że nadal pomaga mamie w nocy sprzątać i wstaje wcześnie rano, kiedy inne dzieci jeszcze smacznie śpią. Zrozumiał, że higiena osobista jest bardzo ważna i nie ma usprawiedliwienia na jej nieprzestrzeganie. Ale są dzieci, które tego nie rozumieją. Niejeden Gerwazy jest z higieną na bakier i nie przejmuje się tym, że brzydko pachnie i inni go nie akceptują. Bierzcie przykład z Gerwazego, bohatera tej opowieści.

autor: Marek Wnukowski