Ola i Tola - spotkanie z Alą

- Co tak późno? Spóźnimy się do szkoły! Tola od kilku dłuższych chwil czekała na Olę pod jej klatką schodową, co chwila spoglądając na zegarek.
- Przepraszam Tolu, ale wyobraź sobie, że nie mogłam znaleźć telefonu… Przeszukałam całe mieszkanie, a on jakby zapadł się pod ziemię. Okazało się, że wsadziłam go wieczorem do tornistra, by o nim nie zapomnieć i zapomniałam, że go tam wsadziłam, żeby o nim nie zapomnieć… A przecież bez telefonu nie mogłabym pójść do szkoły, prawda?
- No jasne! Odrzekła Ola, bez telefonu do szkoły? W życiu! Jakby się pani dyrektor dowiedziała, to pewnie odwołałaby wszystkie lekcje…
- Ha,ha,ha, bardzo śmieszne, przestań się ze mnie nabijać i pośpieszmy się. Mamy mało czasu.

Dziewczynki szybkim krokiem, momentami nawet biegnąc, udały się w kierunku szkoły. Kiedy już zbliżyły się pod szkolną bramę ujrzały przy niej Alę, starszą o rok koleżankę z ich szkoły, która ożywiła się na ich widok i odezwała się tymi słowami:

- Cześć „papużki nierozłączki”! Tak wszyscy w szkole je nazywali i łatwo się domyślić, że wynikało to z faktu, że były zawsze razem, nierozłączne.
- Jak wam się podobają moje trzewiczki? Byłam wczoraj z mamą w centrum handlowym i je kupiłam. Najdroższe jakie były! Markowe! Trochę za ciasne, ale większych rozmiarów nie było… Podobają się wam?
- Fajne, odparła bez przekonania Ola.
- No, niezłe, dodała Tola, ale chyba bardziej na wyjście na spacer, a nie do szkoły.
- Też mi się znawczyni odezwała, ucięła Ala, którą bardzo zdenerwowała odpowiedź, zwłaszcza Toli. - W szkole też trzeba się prezentować. Na pewno mi zazdrościcie i dlatego tak mówicie. Takie trampki jak wasze, to każdy może mieć, a na takie, jak moje trzewiczki nie każdego stać. Moi rodzice…
- Tak, Alu, wszyscy wiemy kim są twoi rodzice, że mają dużo pieniędzy, przerwała jej Ola, ale za chwilę będzie dzwonek i musimy iść do klasy. Tobie radzimy, byś zrobiła to samo, jeśli nie chcesz się spóźnić.

Dziewczynki obróciły się na pięcie swoich pospolitych trampków i udały w kierunku wejścia do szkoły, zostawiając Alę z otwartą buzią, gdyż ta chciała jeszcze coś powiedzieć, ale dziewczynki szybko się od niej oddaliły.

- Uff, udało się jej pozbyć, rzekła Ola. Pewnie chciała nam jeszcze powiedzieć co, prócz butów, kupiła sobie wczoraj, bo pewnie na butach się nie skończyło.
- Faktycznie, stwierdziła Tola, ładne ma te buty, ale do szkoły powinno nosić się wygodne obuwie, tym bardziej, że jak sama stwierdziła, są ciut na nią za małe i może mieć pęcherze po powrocie do domu. Jak można sobie kupić za małe buty?
- Ja tam wolę swoje stare trampki, kontynuowała Ola. A Ala jak zwykle musiała się pochwalić, że „droższych butów nie było”… Spójrz na nią. Stoi tam sama pod bramą w tych swoich najdroższych trzewiczkach, zaczepia kolejne osoby, by się przed nimi pochwalić swoimi butami, a każdy ją omija i nie chce z nią rozmawiać. Szkoda mi jej. Nie ma żadnej przyjaciółki, nikt nie chce się z nią kolegować i chyba każdy ma już dość tego jej ciągłego chwalenia się, co to ona sobie nowego kupiła, co kupi, gdzie to była z rodzicami na wczasach. A z tego co słyszałam uczy się słabiutko…
- Nic dziwnego, zabrała głos Tola, jak się spędza więcej czasu w sklepach, niż przy książkach, to takie są później efekty. Też mi jej szkoda, ale cóż począć. Może kiedyś wydorośleje?

W tym momencie rozległ się dzwonek i dziewczynki weszły do szkolnego budynku. Chwilę po nich, lekko kulejąc, progi szkolne przekroczyła też, samotnie, Ala.

autor: Marek Wnukowski